W Powstaniu:

Obwód I Śródmieście Starówka placówki lecznicze: siedziba: ul. Barokowa 6 - Długa/Miodowa 23 od sierpnia do 1 września

EWA ORLIKOWSKA-KRASNOWOLSKA

 

TERESA KRASSOWSKA I JEJ GRUPA

Na 27 kwaterze Wojskowego Cmentarza Powązkowskiego osiem połączonych mogił osłania osiem brzóz. Ongiś maleńkie sadzonki, dziś potężne drzewa. Wspólny niewysoki kamienny krzyż, na nim wyryte słowa pierwszej strofy wiersza nieznanego poety z lat okupacji:

Nie po to się żyje, by walczyć,

Lecz walczy się po to, by żyć,

A jeśli ci życia nie starczy,

To śmierci spójrz w oczy – i idź.

Małe płytki z białego kamienia oznaczają poszczególne groby:

Basia, Elżbieta, Hala, Irena, Joanna, Nina, Oleńka, Paula. Pseudonimy siedmiu sanitariuszek i jednej łączniczki poległych wspólnie 2 września 1944 roku w jednym z ostatnich nalotów na Stare Miasto. Przewodziła im Joanna – Teresa Krassowska.

Córka kresowej ziemiańskiej rodziny, Konstantego Krassowskiego i Zofii z Pruskich, Teresa urodziła się. 28 maja 1915 r. w Warszawie; w dwa, lata później, w Braiłówce na Podolu, 15 maja 1917 r., przyszła na świat jej siostra Zofia.

Rewolucja bolszewicka wygnała Krassowskich z ich stron rodzinnych. Zamieszkali w majątku Miłoszewo, później w Krakowie, wreszcie w Warszawie. Obie córki uczyły się w gimnazjum sióstr Niepokalanek w Szymanowie, lecz Teresa ze względu na zdrowie kończyła naukę i zdawała egzamin maturalny w sanatoryjnej szkole panien Szczuka w Rabce w 1934 r.

Studia podjęła na Wydziale Filologii Polskiej na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie i ukończyła je w 1939 r. Należała do Stowarzyszenia Katolickiej Młodzieży Akademickiej „Odrodzenie”, którego ideały były jej bliskie i w którego pracach brała czynny udział.

Jesienią 1939 r. znalazła się w Warszawie i od listopada zaczęła pracować jako wolontariuszka w wojennym Szpitalu Maltańskim, filii Wojskowego Szpitala Ujazdowskiego, zorganizowanym w dawnym gmachu Resursy Kupieckiej przy ul. Senatorskiej 40. Opiekowała się rannymi żołnierzami i jednocześnie odbywała kurs dla sióstr pogotowia sanitarnego PCK, osiągając kwalifikacje siostry operacyjnej.

Wiosną 1940 r. zaczęła organizować spośród uczestniczek tego kursu grupę dziewcząt, nazywanych potocznie „Maltankami”. Od początkowej trójki grupa ta w lecie 1944 r. rozrosła się do liczby przeszło czterdziestu. Dziewczęta, przechodziły staranne przeszkolenie sanitarne, a od zimy 1941/1942 także wojskowe. Większość z nich pracowała w Szpitalu Maltańskim, gdzie podlegały siostrze Barbarze Glińskiej. W konspiracji pełniły funkcje sanitariuszek i łączniczek, ale zależnie od potrzeb i otrzymywanych zleceń wykonywały także inne zadania. Kierowniczką grupy przez cały czas jej istnienia, tj. do Powstania Warszawskiego, była Teresa, która początkowo nosiła pseudonim Marta, potem Halszka, wreszcie Joanna.

Od 1942 r. grupa działała w komórce Łączności Konspiracyjnej, w Oddziale II Informacyjno-Wywiadowczym Sztabu Komendy Głównej Armii Krajowej, noszącym kryptonim „Pomoc” , później „Opieka”, kierowanym przez Marię Strońską – Panią Marię – do jej aresztowania w listopadzie 1943 r. Zwierzchność nad tą komórką sprawował mjr/ppłk Edward Lubowicki – Seweryn, Janicki, kierownik Wydziału Finansów i Opieki.

Dziewczęta z grupy Teresy początkowo pełniły opiekę nad rannymi z 1939 r. i ich rodzinami, gromadziły leki, sprzęt i ekwipunek sanitarny, niosły pomoc rodzinom poległych, ukrywających się, i uwięzionych. Stopniowo zakres pracy się zwiększał, obejmował dostarczanie paczek do więzień i obozów, przekazywanie grypsów, fałszywych dokumentów, zapomóg, i poczty konspiracyjnej.

W 1943 r. zaczęła się akcja ratowania dzieci z Zamojszczyzny, oderwanych od rodziców i wywożonych w czasie ostrych mrozów w nie opalanych wagonach, bez jedzenia, opieki, w strasznych warunkach, do dziecięcych lagrów. Dziewczęta jeździły na prowincję aby wynajdywać te dzieci i znajdować im stałe bezpieczne schronienie. Powstał w Warszawie, przy ul. Ikara 13a sierociniec „W słońcu”, w którym opiekę i dom znajdowały oprócz dzieci z Zamojszczyzny także dzieci żydowskie i dzieci ukrywających się, poległych lub więzionych członków konspiracji. Kierownictwo nad nim objęła Zofia Meyer, a higienistką została siostra Teresy-Zofia Krassowska, Elżbieta, dyplomowana pielęgniarka. W opiece nad dziećmi pomagały członkinie grupy.

W tym też czasie – po nagłej zmianie pseudonimów całej grupy, wówczas jedenastoosobowej, gdy dotychczasowa Halszka przybrała pseudonim Joanna – dziewczęta skierowano na tzw. kurs wschodnio-pruski. Przechodziły na nim szkolenie mające je przygotować do powojennej pracy na Warmii i Mazurach. Odbyły się dwie tury kursu, zakończone egzaminem, po którym otrzymywały przydział mobilizacyjny do Grupy Operacyjnej Prusy Wschodnie i informację o przyszłym miejscu pracy.

W tymże 1943 r. grupa Teresy – Joanny zaczęła się szybko rozrastać. Zastępczyniami jej były: Maria Plater – Krystyna, Luta i Helena Brzozowska – Ewa, Anna. Teresa oprócz kierowania całością grupy współpracowała ściśle z Biurem Studiów Wojskowych KG/AK i za całokształt pracy w nim otrzymała 19 lutego 1944 r. Brązowy Krzyż Zasługi z Mieczami.

Obdarzona wodzowską charyzmą, wnikliwością psychologiczną, zdolnościami organizatorskimi i głęboką inteligencją, Teresa miała w grupie wielki autorytet, umiała utrzymać jej jedność i zwartość, dzięki czemu mimo różnych zadań poszczególnych członkiń grupa stanowiła zespół zdyscyplinowany, gotowy do wspólnej pracy. Teresa dbała o bardzo ścisłe przestrzeganie zasad konspiracji także wewnątrz grupy – dziewczęta wiedziały tylko o przydzielanych im osobiście zadaniach. Niewysoka, drobna, ciemnowłosa Teresa nie zwracała na siebie uwagi, dopóki nie spotkało się jej spojrzenia. Oczy mówiły, kim jest. Podtrzymywana głęboką wiarą, spalała się w działaniu.

W 1944 r. spośród absolwentek kursów sanitarnych i wojskowych skompletowano dwie drużyny sanitarne, liczące po 16 osób. Doboru dokonała Anna – Helena Brzozowska, zatwierdziła, Joanna. I drużyna, której komendantką została Joanna, otrzymała na czas powstania przydział do Głównego Punktu Opatrunkowego (GPO) przy ul. Elektoralnej 16; II drużyna, podległa Annie, została skierowana do GPO przy ul. Wolność l4 (przydział do batalionu Miotła, zgrupowanie Radosława).

Ostatni tydzień przed powstaniem Teresa spędziła w domu sióstr św. Teresy w Świdrze. Siostry prowadziły tam mały pensjonat dla osób kierowanych na krótki odpoczynek przez władze konspiracyjne. Teresa była wyczerpana i chora, gruźlica zaatakowała nerki, a tryb życia w nieustannej ciężkiej i nerwowej pracy zwiększał zagrożenie zdrowia. Chciała nabrać sił na nadchodzące trudne dni.

1 sierpnia wszystkie stawiły się na wyznaczonych posterunkach.

Powstańcza działalność drużyny Joanny na Elektoralnej nie trwała długo. Już z 4 na 5 sierpnia trzeba było spiesznie przenieść punkt do gmachu Sądów między Lesznem a Ogrodową i zorganizować tam szpital polowy. Niemcy jednał posuwali się na Woli szybko i po dwóch dniach nastąpiła kolejna przeprowadzka – do szpitala Maltańskiego, poniekąd „rodzinnego” szpitala grupy. Nie wszystkim dziewczętom z I drużyny udało się tam dotrzeć – kilka zostało zagarniętych przez oddziały niemieckie. Zdołały jednak uciec i przedostać się bądź poza Warszawę, bądź do oddziałów powstańczych w Śródmieściu, w których podjęły pracę sanitarną. Losy ich były różne, lecz wszystkie wypełniły swoje obowiązki i wielu rannych zawdzięcza im swoje ocalenie.

Teresa, która z paru dziewczętami z jej drużyny udało się przedostać do Szpitala Maltańskiego, pozostała tam przez kilka dni. W chwili wtargnięcia Niemców do budynku przy Senatorskiej 36, gdzie w piwnicach też leżeli ranni, zdołała uratować im życie. Jeden z tych rannych, Wacław Auleytner, Gorajski – z komp. Harcerskiej bat. Gustaw, naoczny świadek tych wydarzeń, napisał:

Około pierwszej w południe wbiegła do piwnicy moja dobra znajoma, działaczka i współpracowniczka z „Odrodzenia” Teresa Krassowska, która była jedną z sióstr Szpitala Maltańskiego i mówi: „Wacek, tutaj za parę minut będą Niemcy, to jest prawdopodobnie koniec.” Słyszymy tuż nad nami wybuchy granatów, zaraz za tym stukot butów po kamiennych schodach wiodących do naszych piwnic i jednocześnie znany okrzyk: „Raus!” – Wpadają Niemcy i strzelając zaczynają wypędzać ludność cywilną. Do naszej piwnicy wpadł jakiś młody gestapowiec, rozejrzał się i powiedział: „A, polnische Banditen!” – i wyciągnął granat. W tym momencie Teresa wskoczyła na stół. Była przystojna, młoda. Skrzyżowała ręce i spokojnie po niemiecku zaczęła mówić, że to są chorzy Szpitala Maltańskiego, który jest przepełniony, że w szpitalu znajduje się dużo rannych Niemców, prosi o przeniesienie rannych do głównego gmachu, bo tu się wszystko pali. Szpital Maltański jest szpitalem międzynarodowym – wskazała na krzyż maltański nad czołem – ma specjalne prawa. Mówiła wyraźnie, z kamiennym spokojem. Niemiec granatu nie rzucił. Za chwilę w drzwiach piwnicy ukazał się oficer, który kazał przenieść rannych do głównego gmachu.

Ze Szpitala Maltańskiego Teresa wydostała się wraz z jedną ze swoich sanitariuszek przejściem na tyłach budynku, kontrolowanym przez czujki powstańcze. Odnalazła tu dziewczęta z II drużyny organizujące szpital polowy w budynkach przy ul. Barokowej. Niestety czas trwania tego szpitala był bardzo krótki. Ciężkie bombardowanie zburzyło mury i wznieciło pożar. Już po paru dniach trzeba więc było ewakuować rannych, ratować sprzęt szpitalny i urządzać szpital w bardzo już zniszczonych budynkach między ul. Długą 21 a Miodową 23. Teresa kierowała personelem sanitarnym, załatwiała, cokolwiek dawało się załatwić, ściągała do pracy pomocniczej nie zawsze chętnych cywilów, Żydów z Gęsiówki, jeńców niemieckich. Opiekowała się rannymi, zdobywała leki i opatrunki. To ostatnie ułatwiał fakt, że w pobliskich piwnicach znajdowały się magazyny Miejskiej Składnicy Materiałów Aptecznych i resztki ich zapasów. Szpitalem kierowały dr Zofia Maternowska – Dr Przemysława i dr Helena Słomczyńska – Dr Magdalena.

Do grupy sanitariuszek Teresy dołączyło na Długiej kilka wolontariuszek. Między nimi była żona ppłk. Waligóry – Remigiusza Grocholskiego, Barbara Grocholska, matka dziesięciorga dzieci, z których czworo walczyło w powstaniu w różnych oddziałach. „Cioci Basi”, jak ją nazywano, nie udało się przedostać na Mokotów do męża i pozostała na Starym Mieście.

Nadeszły ostatnie dni Starówki. Sanitariuszki grupy Joanny otrzymały rozkaz przejścia do Śródmieścia kanałami wraz z lżej rannymi. Przy ciężko rannych miały pozostać dwie – trzy sanitariuszki. A rannych było kilkudziesięciu. Teresa postanowiła pozostać wraz z rannymi i tę samą decyzję w ślad za nią podjęły wszystkie dziewczęta z jej grupy, a także wolontariuszki. W pełni zdawały sobie sprawę z możliwych konsekwencji – znały losy szpitali wolskich, w których wkraczające oddziały niemieckie wymordowały rannych i większość personelu medycznego.

W szpitalu pozostały również obie lekarki – dr Maternowska i dr Słomczyńska.

Pierwszego września przez cały dzień i noc przygotowywano szpital na wtargnięcie Niemców, starając się upozorować, że to szpital dla ludności cywilnej; sanitariuszki odbierały chłopcom części mundurów i broń, starały się też wzmocnić ich psychicznie na nadchodzące ciężkie chwile.

O świcie 2 września ksiądz w jednej z piwnicznych sal odprawiał mszę św. Kilka zupełnie wyczerpanych sanitariuszek zdecydowało się chwilę odpocząć w sąsiedniej sali opatrunkowej. O siódmej z minutami uderzyły bomby. Nie były wielkie, ale zburzyły częściowo już zrujnowane i wypalone piętra. Zawaliły strop nad salą opatrunkową i kilku innymi pomieszczeniami, wznieciły pożar w gruzach. Rozległy się spod nich głosy wzywające ratunku. Helena Brzozowska – Anna wspominała:

„Zaczęły wołać: – Anna, ratuj! – Powiedziałam: – Wynosimy rannych, zaraz się do was dostaniemy. – Umilkły. Nie wołały już więcej. Nawet wtedy, pod palącym się gruzem, pamiętały to, co było najważniejsze: ranni są pierwsi.”

Po wyniesieniu ocalałych rannych sanitariuszki próbowały ratować zasypane koleżanki. Nadaremnie. Gruzy paliły się bądź tliły, a Niemcy już wkraczali. Ciocia Basia po niemiecku tłumaczyła im, że w szpitalu – cywilnym – są też ranni Niemcy, którzy otrzymywali taką samą, pomoc jak Polacy. Ranni Niemcy potwierdzili to – masakra nie nastąpiła. Odpędzano jednak sanitariuszki od gruzów, a one starały się przy nich trwać, usiłując wlewać zasypanym odrobiny błotnistej wody czerpanej z kałuż, robiły zastrzyki środków przeciwbólowych w wystające spod gruzów części ramion czy nóg. Póki żyły.

Ostatecznie, gdy ostatnia dająca oznaki życia dziewiętnastoletnia Jola zmarła – Niemcy przegnali sanitariuszki. Pod gruzami pozostały: siostry Krassowskie: Teresa – Joanna i Zofia – Elżbieta, Ludmiła Erbrichówna – Paula, Jolanta Mirosławska – Irena, Stanisława Dobrzańska – Hala, Teresa Duninówna – Basia, Aleksandra Michalska – Oleńka i ranna łączniczka Miotły – Janina Wyleżyńska – Nina.

Wszystkie poległe sanitariuszki z grupy Joanny otrzymały pośmiertnie Krzyż Walecznych rozkazem z dn. 9 września. Teresa otrzymała go dwukrotnie: indywidualnie rozkazem z dn. 28 sierpnia „Za męstwo i poświęcenie w czasie walk Powstania Warszawskiego” i pośmiertnie wraz ze swoimi dziewczętami.

Poległy również dwie wolontariuszki, które przyłączyły się w czasie powstania do grupy Joanny: Irena Rayska-Litka, Irka harcerka, została zasypana razem z wymienionymi siedmioma sanitariuszkami, również pośmiertnie odznaczona Krzyżem Walecznych. Mirosława Waltratusówna-Miłka, harcerka, 30 VIII ranna na Nowym Mieście, dobita przez Niemców, gdy usiłowała ratować ciężko rannego powstańca; pośmiertnie odznaczona Krzyżem Walecznych.

22 VIII poległa Danuta Zwolińska-Gutowska, Bogna, Bożena, która należała do I drużyny sanitarnej i po jej rozbiciu dołączyła do sanitariatu bat. Gozdawa. W piwnicznym szpitaliku, w którym opiekowała się rannymi, zabił ją odłamek. Szpital Długa 21-Miodowa 23 był jedynym na Starówce, w którym Niemcy oszczędzili rannych. Niewielu tylko zastrzelili. Zginęło jednak wielu zasypanych przy tym ostatnim nalocie.

opr. Ewa Orlikowska-Krasnowolska

Bibliografia

Słownik uczestniczek walk o niepodległość Polski w latach 1939-1945, Warszawa 1983.

l  W. Auleytner, Powstanie ze szpitalnego łóżka, maszynopis w posiadaniu autorki.

l  W. Auleytner, Spotkania, i rozstania, Katowice 1999;

l  E. Starzewska, Teresa Krassowska, relacja, maszynopis w posiadaniu autorki.

l  H. Brzozowska, Nasza dziwna grupa ZWZ/AK, Kraków 1993;

l  S. Jankowski, Agaton: Z fałszywym ausweissem w prawdziwej Warszawie, Warszawa, 1988.

l  Z. Wiśniewski, Płomień nadziei, Warszawa, 1970.

l  Ewa Krasnowolska, Teresa Krassowska w: Służba Polek na frontach II wojny światowej, cz.V, Toruń 2003. 8. Ewa Orlikowska i Anna Szatkowska Sanitety, maszynopis 1944 r.

l  9. E. Starzewska, Teresa Krassowska, relacja, maszynopis w posiadaniu autorki.

l  10. Hanna Szwankowska, Moja służba w ZWZ-AK w: Żołnierze Komendy Głównej Armii Krajowej wspominają… Warszawa 1994, Opracowanie zespołowe pod redakcją Krystyny Wyczańskiej.

l  11. Z. Wiśniewski, Płomień nadziei, Warszawa, 1970.

Źródło: Pamiętnik Towarzystwa Lekarskiego Warszawskiego – Powstanie Warszawskie i medycyna, wydanie II, Warszawa 2003 r.

Źródło

źródło:Pamiętnik Towarzystwa Lekarskiego Warszawskiego – Powstanie Warszawskie i medycyna, wydanie II, Warszawa 2003 r. oraz Bożena Urbanek Pielęgniarki i sanitariuszki w Powstaniu Warszawskim w 1944r. Warszawa 1988. PWN