W Powstaniu:
IV Rejon, punkt sanitarny przy ulicy Zielnej 22
Świadectwo dojrzałości uzyskałem w 1938 roku w Gimnazjum im. Fryderyka Chopina w Sochaczewie. W maju 1938 roku powołano mnie na dywizyjny kurs podchorążych piechoty w Skierniewicach. Od maja 1939 przeniesiony do Szkoły Podchorążych Zawodowych w Ostrowii Mazowieckiej. Na ćwiczenia wojskowe delegowany do 10 Pułku Piechoty w łowiczu. Z tymże 10 PP wymaszerowaliśmy do walki z niemieckim najeźdźcą poprzez Popów, Nieborów i Radziwiłłów w kierunku wschodnim. W swej wrześniowej kampanii doszedłem z pułkiem do Kowla, gdzie zawróciliśmy do Janowa Lubelskiego. Byłem w drugim odwodzie. Byłem ordynansem bojowym między płk. Czajkowskim i mjr. Dorożyńskim. Ostatnia bitwa w której brałem udział w kampanii wrześniowej miała miejsce w dniu 02 października 1939 roku pod Janowem Lubelskim. Ponieśliśmy tu duże straty. Po bitwie grupa pod dowództwem pułkownika Czajkowskiego miała odejść do niewoli. Ja wraz z pięcioma kolegami zwolniliśmy się u pułkownika. Udało mi się dzięki miejscowym gospodarzom przebrać w cywilne ubrania i ukrywając się w różnego rodzaju gospodarstwach i terenie i przedzierając w głąb kraju wróciłem do miejsca mego zamieszkania do Łowicza. Jeszcze w grudniu 1939 roku zostałem wprowadzony do organizacji ZWZ i zaprzysiężony przez pchr. rez. Gostkiewicza (był synem przedwojennego policjanta). Do postawionych mi przez organizację zadań należało zabezpieczenie pomocy żołnierzom wracającym z działań wojennych. Doprowadzanie ich do punktów żywnościowych. Pamiętam jak anglika przyprowadziłem do takiego punktu do pani Władysławy Choińskiej na ul. Gdańską. Potem latem 1940 roku dostałem wiadomość że mają rozpocząć się aresztowania i mogą grozić mi bezpośrednio. Wyjechałem lub jak kto woli zwiałem wraz z moim bratem Jerzym do Warszawy gdzie mieszkałem przez pewien czas nigdzie nie meldowany i ukrywałem się dzięki organizacji. Najpierw mieszkałem przez około miesiąc u państwa Górajków przy ul. Bema 2 u ojca późniejszego płk. Seweryna Górajka. Następnie mieszkałem u pp. Milbertów przy ul. Puławskiej 39. W tym czasie w Łowiczu poszukiwano mnie i brata, szykanowano moich rodziców. Wytrzymali to wszystko, a my nie daliśmy się złapać. Później danym mi było mieszkać na ulicy Zielnej 22 u barona Stokowskiego i tak jak dotychczas bez meldunku. Wtedy też zgłosiliśmy się poprzez łączników u pana płk. Kempińskiego – Karpińskiego do siedziby na ul. Złotą 79 – obok mieszkania aktora Brodniewicza. Pułkownik namówił mnie na studia medyczne w Szkole docenta Zaorskiego i dostałem się tam poprzez prezesa PCK i prof. dr n. med. E. Lotha. Pracując w organizacji jako zawodowy podchorąży przeprowadziłem wykłady dotyczące podstawowych działań w walce z przeciwnikiem, obsługi i posługiwania się bronią jak i taktyki prowadzenia walki. Pragnę nadmienić, że bodajże na jesieni we wrześniu 1941 roku na polecenie płk. Karpińskiego – Kępińskiego zostałem wysłany do organizacji ORG-T.O.D w Brześciu do inż. Sadowego – celem wykradzenia z magazynów materiałów wybuchowych i przewiezieniu ich do Warszawy. Tę akcję wykonałem razem z inż. Sadowym. Inż. Sadowy był kierownikiem tych magazynów. Po trzech dniach do Brześcia przyjechał samochodem Adler inż. Ostrowski. Materiały zapakowałem do samochodu. Z materiałami z Brześcia do Warszawy przywiózł mnie dyrektor Kom-Dro-Bit-u inż. Ostrowski. Materiały z tej akcji przechowywane były w moim mieszkaniu przy ul. Marszałkowskiej 127 m.11 przez dwa tygodnie a następnie zabrała je organizacja. Na Placu Grzybowskim brałem udział przy sprawdzaniu broni pochodzącej ze zrzutów. W 1943 roku kilkakrotnie na polecenie płk Kępińskiego vel Karpińskiego (jedno jest nazwiskiem a drugie pseudonimem – niestety nie pamiętam które czym) przewoziłem jako łącznik AK korespondencję do majątku Osiek koło Łowicza dla pdchr. Henryka pseudonim „Sowa” (byłego podchorążego zawodowego artylerii). Po tych akcjach łącznikowych do powstania miałem przerwę. Po wybuchu Powstania Warszawskiego jako student medycyny zgłosiłem się do majora Zagończyka dowódcy IV Rejonu. Otrzymałem funkcję pełniącego obowiązki lekarza baonu szturmowego I Baonu którym dowodził kpt. Rum. W tym czasie chodziłem w brązowych oficerkach i bryczesach. Wybuch Powstania Warszawskiego zastał mnie w mieszkaniu przy ul. Marszałkowskiej 127 (miejsce mego zamieszkania w Warszawie w czasie okupacji). Byłem wówczas studentem medycyny Tajnego Uniwersytetu Ziem Zachodnich i szkoły sanitarnej doc. Zaorskiego.
Od pierwszych chwil po wybuchu Powstania Warszawskiego przystąpiłem do niego i udzielania pierwszej pomocy sanitarnej rannym powstańcom i ludności cywilnej Warszawy w zaimprowizowanym punkcie sanitarnym przy ulicy Zielnej 22 (opiekę medyczną w tym punkcie sprawował dr Witali). Pamiętam dzień 17 sierpnia, oraz to że ok. godziny 18-tej zostałem wezwany przez pielęgniarkę do majora Zagończyka. Mieszkałem przy ul. Marszałkowskiej 127 a zameldować musiałem się na Marszałkowskiej 125 gdzie stacjonował mjr. Zagończyk. Niestety do niego już nie dotarłem. Szedłem piwnicą i w tym czasie pocisk z działa kolejowego zniszczył oficynę budynku w którym mieszkałem i część sąsiedniego budynku przy Marszałkowskiej 129. Nie było możliwości aby w tych warunkach przedostać się i zameldować u majora Zagończyka. Ten rozkaz majora i wywołanie mnie przez pielęgniarkę spowodował, że opuściłem mieszkanie które legło w gruzach i gdybym tam był nie byłoby mnie zapewne wśród żywych. Pamiętam także, że w pierwszych dniach powstania w jakiejś akcji którą dowodził porucznik Wiśniewski (nie wiem czy to nazwisko czy pseudonim) idąc od ulicy Zielnej w kierunku Żelaznej doszło do walki w której został ciężko ranny w głowę dowódca. Przeniesiony został do punktu na Moniuszki 1 i tam w obecności kilku wojskowych został odznaczony przez ówczesnego płk. Montera. Dowódca wkrótce zmarł. Przydzielono mnie do IV rejonu, I baonu szturmowego jako dowódcę drużyny sanitarnej z którą brałem udział w akcjach. Pamiętam akcję na PAST-ę (od strony Zielnej) – byłem świadkiem jak z piwnic tego obiektu wychodziło 17 jeńców niemieckich. Pamiętam jak z miotaczem płomieni atakował – zapalał PAST-ę porucznik Wiśniewski. Był tam też wśród biorących udział w akcji pochodzący i znany mi z Łowicza porucznik wojsk podhalańskich Czesław Gałaj. Po działaniach na PAST-ę otrzymałem rozkaz przemieszczenia się i rozpoczęcia działań przy Królewskiej 16. Akcja mej drużyny trwała dobę i była skojarzona z akcją na Ogród Saski. Po dobie wróciliśmy z powrotem na Zielną, gdzie w tym czasie stacjonował kpt. Rum i jego oddział z sekretarzem por. Wilczyńskim (tenże porucznik wziął ode mnie legitymację celem wpisania awansu). Po kilku dniach Sztab przeniósł się na ul. Zgoda a ja wraz z sanitariuszami zameldowałem się na ul. Złotej 22 (dawny Wydział Skarbowy). W tym czasie byli tam lekarze: dr Kołodziejska, dr Pigoń, dr Pokrzywiński, dr Gerlecki, student medycyny Znaniecki Tadeusz i inni których nie pamiętam (10 lekarzy i 3 studentów medycyny). Jak sobie przypominam na tym punkcie było dużo chorych na tyfus brzuszny – byli to przeważnie żołnierze kpt. Iskry. W tym szpitalu przebywałem do dnia 11 października – skąd część personelu medycznego odeszła z wojskami do niewoli, a resztę zaprowadzono do obozu do Pruszkowa. W tej ostatniej grupie byłem również ja i zbiegłem do Milanówka a następnie Łowicza gdzie mieszkali moi Rodzice. W pierwszych dniach powstania otrzymałem legitymację Armii Krajowej (koloru różowego) w której oprócz nazwiska i daty urodzenia był mój pseudonim „Harry”. Na drugiej stronie tej legitymacji był mój awans na porucznika Armii Krajowej podpisany przez generała Montera.? Legitymacja wraz z pieniędzmi (z żołdu) stemplowanymi stemplem AK zaginęła z ukrycia na strychu domu w którym mieściła się przychodnia kolejowa i w którym mieszkali rodzice mojej żony uczestniczki Powstania Warszawskiego Danuty Choińskiej.
Powyższy tekst spisałem na podstawie osobistych notatek nieżyjących już moich rodziców Danuty i Henryka Winczewskich, które to dokumenty są w moim posiadaniu.
Zbigniew Winczewski.
Informacja na temat dokumentów powstańczych mego ojca na podstawie zasłyszanych opowiadań rodzinnych. Po Powstaniu i powrocie do Łowicza legitymację AK Ojciec mój wraz ze swoim teściem Józefem Bolesławem Choińskim ukrył na strychu domu mieszczącego się vis-á-vis wyjścia z budynku dworca kolejowego w Łowiczu Głównym. Następnie jak mi wiadomo z opowieści rodzinnych w budynku rozpoczęto prace remontowe. Kiedy ojciec mój Henryk Winczewski ponownie zjawił się w Łowiczu u teściów szukał schowanego na strychu pudełka z powstańczą cenną dla niego zawartością – niestety nie znalazł go. Zaczął się strach i niepewność co będzie jeżeli znajdzie się ono w niewłaściwych rękach. Legitymacja i pieniądze ze stemplem powstańczym przepadły na zawsze. Mnie wydaje się, że zawiniątko dla bezpieczeństwa rodziny usunął na polecenie babci Władysławy mój dziadek, łowicki felczer Józef Choiński. Nigdy też o tym fakcie nikt nie podejmował rozmowy. Był to temat tabu. Oficjalnie zawiniątko z gruzem przy remoncie wyrzucili pracujący tam robotnicy. Zbigniew Winczewski.